Koronawirus SARS-CoV-2 w Polsce panuje od początku marca 2020 roku. Już wtedy było wiadomo, na bazie doświadczeń Chin oraz innych krajów w Europie, że może być ciężko.
Nikt jednak nie przypuszczał, że będzie tak ciężko służbom ratowniczym. Ale dlaczego? Ciężko nie dlatego, że mają pełne ręce roboty ale przez to, że społeczeństwo nagminnie okłamuje służby ratownicze.
Dzisiaj, kiedy na liczniku mamy blisko 7000 potwierdzonych zachorowań na COVID-19, często słyszymy o wykluczonym ze służby ratowniku medycznym, lekarzu, pielęgniarce, policjancie czy też strażaku. Co więcej „wycinane” są całe oddziały, szpitale, jednostki ratowniczo-gaśnicze, jednostki OSP. Część właśnie przez kłamstwo i oszukiwanie służb. Przypadki kwarantanny obowiązkowej służb ratowniczych są również spowodowane nieumyślną transmisją lokalną a czasem „bezmyślnym” działaniem ludzi systemu służby zdrowia i nie tylko. Powodów wykluczeń jest dużo. Problemy z tym związane zawsze takie same.
Wyobraźmy sobie, że ratownicy medyczni, którzy przyjeżdżają do pacjenta (w wywiadzie epidemiologicznym przeprowadzonym przez dyspozytora medycznego nie wskazał objawów COVID-19 ani styczności z takimi ludźmi) nie zabezpieczają się na wypadek wystąpienia koronawirusa a na miejscu zderzają się z „czarną” rzeczywistością. Pacjent potencjalnie zarażony SARS-CoV-2. Zespół wypada. Przymusowa kwarantanna na minimum kilkadziesiąt godzin. To wariant optymistyczny w tej trudnej sytuacji.
Może być gorzej. Ratownicy mogli otrzymać informację o potencjalnym zarażeniu kilkadziesiąt godzin później. Jeden z nich jest strażakiem a jego zmiana dobiega połowy. Rusza machina. Kwarantanną objęci zostają wszyscy na jednostce. Trzeba odkazić JRG, pomieszczenia w punkcie medycznym, karetkę. Strażacy mieli kontakt z druhami OSP. Tu drabinka przymusowej kwarantanny się poszerza. Jednocześnie trzeba po łańcuszku odtworzyć kontakty w trakcie ostatnich godzin. Kolejne osoby izolują się od społeczeństwa – od rodziny. Odsunięte zostają kolejne ogniwa pomocy, która jest lub może być niezbędna. Odsunięte zostają kolejne ręce do pracy. Pacjent oczywiście wiedział, że miał kontakt. Ukrył to. Skłamał już od początku. Tak, tak. Takie sytuacje się zdarzają i nie jest to wymyślony przypadek.
Przykład kolejny. Ratownik medyczny pracujący w szpitalu. Przyjmuje pacjenta ze skierowaniem. Mężczyzna bezskutecznie leczony od dwóch tygodni telefonicznie przez lekarza POZ (podstawowej opieki zdrowotnej) na infekcję. Czytamy w obszernej relacji ratownika, że leki wskazują na podejrzenie choroby zakaźnej – doktor coś podejrzewał. Lekarz nie wysyła pacjenta na oddział zakaźny tylko do zwykłej izby przyjęć. Po wywiadzie okazuje się, że pacjent jest spokrewniony z innym leżącym już w tym szpitalu pacjentem (w międzyczasie okazuje się, że z wynikiem pozytywnym na COVID-19). Ratownik medyczny sam stwierdza, że był niedostatecznie zabezpieczony przeciwwirusowo. Przymusowa kwarantanna. Święta bez dzieci, bez żony. Czternaście dni bez kontaktu ze społeczeństwem. Kolejna para rąk wykluczona. Wnioski nasuwają się same.
Przykładów z życia wziętych można przedstawiać całą masę. Dramaty jakie rozgrywają się w domach ratowników, medyków, policjantów czy strażaków na obowiązkowej kwarantannie tylko im są znane. Bliscy cierpią. Do tego przez nich mógł ktoś inny się zarazić. Myśli kłębią się w głowie.
Ci ludzie to profesjonaliści. Wiedzą jak się zabezpieczać przed zagrożeniem. Ale nikt nie spodziewa się „ciosu” od tyłu.
Dzień jak co dzień. Ciężko już zliczyć ile zespołów ratownictwa medycznego, ilu policjantów, ilu strażaków zostało odsuniętych od obowiązków służbowych. Na szczęście nie często zdarza się, że te odsunięcia trwają bardzo długo. Jednak ile to długo? 3, 6, 24 czy 48 godzin. Wszystko zależy kiedy pomoc będzie potrzebna – to czas. Wykluczenie obowiązuje do czasu potwierdzenia ujemnego wyniku badania na COVID-19. Oczywiście tego typu sytuacji nie wykluczymy w 100%, ale chodzi o zmniejszenie ich skali.
W całym systemie ratownictwa medycznego, w systemie ochrony przeciwpożarowej oraz służb porządkowych tak bardzo istotna jest wiarygodna informacja podczas zgłoszenia zdarzenia. Ci ludzie są niezbędni, aby nieść pomoc potrzebującym. Ci ludzie potrafią i mają czym zabezpieczać się aby mieć kontakt z zakażonymi lub potencjalnie zarażonymi koronawirusem. Jednak trzeba dać im szansę, pozwolić działać i ratować nasze zdrowie i życie.
Wniosek: bądźmy szczerzy i rzetelni, nie zatajajmy informacji, które w obecnej sytuacji są wyjątkowo istotne. Przekazanie informacji o potencjalnym kontakcie z osobą zarażoną lub posiadanie objawów wskazujących na zarażanie SARS-CoV-2 nie niesie za sobą żadnych konsekwencji, poza odpowiednim zabezpieczeniem ratowników przyjeżdżających do nas z pomocą.
Foto: pixabay.com